sobota, 17 listopada 2012

003. Kyle

   Wyślizgnęłam się przez drzwi i wyszłam z sali. Odetchnęłam głęboko i tam czekałam na swoich towarzyszy. Po chwili z sali wyszli również Alex, Oscar, Jake i Mike. Spojrzeli na mnie z uśmiechem
-Byłaś świetna, mała-przyznał Jake-nie mieliśmy takiego wokalu od kiedy Jenny odeszła rok temu. Ty dźwiękowiec-szturchnął lekko Mike'a-też byłeś niezły. Znasz się na tym.
-Dzięki-odpowiedział Mike. Tłum powoli zaczął wysypywać się zza drzwi i rozchodzić do klas. Wielkim plusem naszych występów było to, że w ich dniach byliśmy zwolnieni z lekcji. Tak więc całe popołudnie dla siebie.
-Dobra chłopaki, pomóżcie mi oddnieść sprzęt do salki muzycznej-powiedział Oscar.
-A Julka?
-Pójdę się przebrać-powiedziałam szybko. Te buty zaczynały mnie już mocno irytować-i może skoczę jeszcze na chwilę do mojego brata. Muszę wziąć od niego klucze.
-Powinniśmy mieć teraz matematykę w sali 212-powiedział Alex, który chodzi z moim bratem Alanem na kilka przedmiotów*.
-Ok.
Chwyciłam swoją torbę i pobiegłam do łazienki. W rekordowym tempie zamieniłam krótką spódniczkę, na obcisłe, szare jeansy, granatową bluzkę, na biały top i luźno narzuconą koszulę, a moje znienawidzone obcasy na wygodne conversy. Odetchnęłam z ulgą, patrząc że mój wygląd nie odbiega już w miarę od normy. Sala 212 mieściła się na końcu długiego holu na drugim piętrze. Była to sala typowo matematyczna: ściany zdobiły liczne wzory i obliczenia. Zapukałam cicho do drzwi i uchyliłam je lekko. Profesor Entroy był właśnie w trakcie tłumaczenia jakiegoś bardzo skomplikowanego równania, a pół klasy przysypiało na ławkach gdy moje wejście do sali spowodowało znaczne ożywienie. Profesor spojrzał na mnie nieprzytomnie.
-Tak?-mruknął przeciągle
-Przepraszam, że przeszkadzam, mam sprawę do brata-uśmiechnęłam się uroczo. Profesor zamrugał oczyma i kiwnął głową, na powrót zwracając się w stronę tablicy, przeszłam między ławkami w stronę Alana. Jego włosy podobnie jak moje miały brązowo-kasztanową barwę, ale oczy były jaśniejsze, bardziej piwne niż brązowe. Cere miał równie jasną.
-Klucze-wypowiedziałam bezgłośnie pochylając się nad jego ławką. Wywrócił oczyma, ale sięgnął do kieszeni i rzucił w moją stronę pęczek grzechoczących kluczyków. Skinęłam głową na podziękowanie i wyprostowałam się by odejść. Wtem osoba siedząca kilka ławek dalej przykuła mój wzrok. Znałam ją. Właściwie go. To był nikt inny jak Kyle. Kyle Douglas. Właściwie miałam z nim okazję rozmawiać tylko dwa razy w życiu i ani razu nie była to żadna dłuższa rozmowa. W sumie znałam go, gdyż tak samo jak mój brat, kumplował się z Alex'em i chodzili razem na wiele przedmiotów. A poza tym znany mi był ze związku z moją znajomą Alicią, z ostatniej klasy i Camilą z drugiej. Cóż, był bardzo przystojny. Miał zmieżwione proste włosy, koloru złotego brązu, ciemne oczy, łagodne rysy, wystające kości policzkowe. Przez jasną, ale nie tak chorobliwie jak moją cerę prześwitywały żyły i  ścięgna. Miał również mocno zarysowane mięśnie, ubrany był w ciemne jeansy i koszulka z dekoltem w serek. Dopiero po chwili zorientowałam się ,że patrzę na niego zdecydowanie na długo niż to wypadało. Uśmiechnęłam się więc do niego. Odwzajemnił uśmiech.
___________________________________________________________
* W USA, gdzie rozgrywa się akcja powieści, każdy uczeń ma indywidualny plan zajęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz